15 dni trwają tutaj obchody Chińskiego Nowego Roku, więc zakończyły się dopiero niedawno. Udało mi się zaliczyć obiad u prawdziwych Singapurczyków (rodzina Joyce), zjeść sporo tutejszych dań, obejrzeć paradę, dostać 2 dolary (taka tradycje) i wręczyć 2 pomarańcze gospodarzom wspomnianego obiadu (symbol prosperity, a wręczać trzeba koniecznie dwie!)
14 ostatnich dni spędziłem w Singapurze. To mój rekord jak do tej pory.
101 – sygnatura przedmiotu, który realizuje jeden z Amerykanów (Management Communication). Na tym przedmiocie Amerykanin uczy się, wraz z pierwszorocznymi Chińczykami, jak pisać nieformalne listy po angielsku i jak się sprawnie komunikować w tym języku. Za pierwszy test dostał A!
27-23 dla Steelers to wynik Superbowl 2009, który oglądaliśmy na żywo w amerykańskim barze (amerykańskość baru polegała na tym, że podawano duże porcje tłustego i niezdrowego jedzenia i były nieograniczone dolewki Pepsi) w centrum Singapuru. Trzeba było wstać o 6.20, ale to i tak lepsze niż zarywanie nocy do 5 rano w Polsce.
$20 kary płaci się za jazdę bez biletu (bilet kosztuje koło $1,20). W dodatku przez ponad miesiąc ani razu nie widziałem kontroli… A z ciekawostek to oni tutaj mają specjalne automaty właśnie do płacenia kar (wyglądają jak bankomaty). Ciekawe, jak one funkcjonują i kto tam płaci kary, skoro nie ma kontroli? Może społeczeństwo jest tak uczciwe, że każdy po jeździe na gapę sam z siebie płaci karę. Druga ciekawostka: w metrze są podwójne drzwi, tzn. jedne to drzwi do wagonu, a drugie są zamontowane na stałe na peronach i odgradzają perony od torów. No i oczywiście są upychacze w białych rękawiczkach.
6 chłopaków mieszka w moim apartamencie i dopiero niedawno zdałem sobie na dobre sprawę z tego, co to oznacza. Wiadomo, że jako męski skład mamy obniżone standardy czystości, więc jak nie ma gdzie zrobić przedimprezowej rozgrzewki, to wszyscy bez większych skrupułów zwalają się do nas.
1 jak Formuła 1, a konkretnie GP Malezji na początku kwietnia w KL. Cena biletu na jedną z lepszych trybun to prawie 500 zł. Ale akurat ta trybuna jest objęta zniżką studencką i za dobre miejsca przez 3 dni płacimy 90 zł. Jeśli ktoś ma dojście do Roberta Kubicy i może mnie wkręcić na afterparty, to byłbym wdzięczny.
3 kluby tworzą jeden z bardziej znanych singapurskich lokali – Zouk. I to są faktycznie oddzielne kluby, a nie tylko sale z inną muzyką. Wczoraj poszliśmy na Mambo Jambo Night i oczywiście nie obyło się bez zaskoczeń. Muzyka nie miała dużo wspólnego z prawdziwym kubańskim mango, bo leciała osobliwa mieszanka kawałków z lat 70, 80 i 90 (z Village People, Westlife, Backstreet Boys i Chumbawambą na czele). Ale to jeszcze nic, bo okazało się, że tutejsza społeczność ma swoją routine do każdej piosenki (i to bardziej skomplikowaną niż podnoszenie rąk do „get your hands up!”). Przynajmniej parenaście osób stało na podwyższeniach i np. układało ręce w znak serca gdy pojawiało się słowo „heart” albo „love”.
Tak naprawdę mieli gest dla każdej linijki każdej piosenki. Nie wierzycie? To znalazłem na Wikipedii (która jest jednym z trzech głównych źródeł mojej wiedzy obok Googla i mojej mamy):
Belinda Carlisle's Summer Rain
Step #1 Chorus: 'Oh my love, it's you...' Your move: Bring both hands together to form a 'heart' over your left bosom, then use your right hand to point at 'you'.
Step #2 Chorus: 'that I dream of...' Your move: Bring your right hand up and point to your right temple.
itd. Następnym razem nagram film.
$3,043,300 zarabia rocznie każdy minister w rządzie singapurskim. To około 7 mln. złotych i 5 razy więcej niż nasz człowiek w Białym Domu. Wiecie, tanie państwo…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hej ho, czy kryzys finansowy pochłonął Singapur do tego stopnia, że zamknęli im internet??
OdpowiedzUsuńprzepraszam, przepraszam, ale tu sie sporo dzieje!
OdpowiedzUsuńi chociaz mocno postanawiam poprawe,to moze byc ciezko, bo mam juz zaplanowane wycieczki na 4 kolejne weekendy...