poniedziałek, 29 grudnia 2008

Dziś na kursie Singapur

Doleciałem. Jedziemy:

2 ludzi spotkałem po drodze z jednego terminalu na drugi na lotnisku CDG w Paryżu (jednym z nich był strażnik mocno zdziwiony, że ktokolwiek tamtędy idzie)

3 – zdjęcia, na które już zdążyłem się załapać od chwili wylądowania; rzecz jasna dzięki pradawnej azjatyckiej tradycji pstrykania wszystkiego, co się rusza i przede wszystkim siebie w każdym nowym miejscu

35 minut zajął mi spacer z jednego końca lotniska w S. na drugi koniec, gdzie akurat znajdował się bankomat Citi

19.40 – o tej godzinie robi się ciemno. I tak mniej więcej przez cały rok.

12 lokali z tajskim masażem naliczyłem w uliczce, na której mieszkam; nie udało mi się ustalić, czy oferują masaż

5 pól golfowych widać tuż przed lądowaniem w Singapurze. Jedno ładniejsze od drugiego

30°C – średnia temperatura w Singapurze. Póki co trudna do zniesienia, ale za kilka dni się przyzwyczaję. Tymczasem, słyszałem że w Polsce mają być mrozy po -15. Just sayin’

38-39°C – przewidywana temperatura w okolicach marca i kwietnia

12 zł kosztuje w normalnym sklepie Heineken w puszce

100% - rzekoma wysokość podatku nałożonego na alkohole

3 ważne obserwacje, które obalają mit wszechobecnego kultu czystości w Singapurze:
- regularne rzucanie niedopałków na ulicy
- przewrócony kosz na śmieci z wysypaną zawartością przy dość dużej Victoria Street
- dziecko sikające w krzaczkach na środku skrzyżowania

inne obalone mity
- nie jestem wyższy od wszystkich Chińczyków :(
- można przechodzić na czerwonym świetle bez ryzyka zostania zastrzelonym na miejscu :)

15 razy widziałem tego samego Chińczyka (dla ułatwienia, będziemy wszystkich Azjatów nazywać tutaj Chińczykami) w różnych miejscach miasta. Chociaż nie wykluczam, że tylko mi się wydawało.

3 kompromitująco głupie reklamy zdążyłem już obejrzeć, w jednej z nich w roli głównej były plamy tłuszczu, które tańczyły do „Kung-Fu Fighting” :/

1:1 wynik meczu Tajlandia-Wietnam o mistrzostwo Azji Południowo-Wschodniej, który miałem przyjemność oglądać w hostelu. Może powinniśmy zorganizować mistrzostwa Europy Środkowo-Wschodniej? Zawsze szansa na medal. No bo kto? Czechy, Ukraina i długo długo nic. Słowacja to był wypadek przy pracy…

Asian hotties counter – 3

5 komentarzy:

  1. Martenika się czepia...
    -strach pomyśleć, co oferują te lokale z tajskim masażem, skoro NIE masaż (no, może mnie strach, bo jestem dziewczynką...)
    -Heineken faktycznie drogo, ale z tego, co pamiętam ze swoich (zamierzchłych) czasów erazmusowych-nikt nie kupuje w normalnych sklepach! (Myśmy korzystali z Lidla, do którego przychodzili członkowie tylko 2 grup społecznych: studenci i Arabowie. Ale podejrzewam, że o odpowiednią ilość Arabów może Ci tam być trudno...)
    -ogólnie Keep up the good work! Świetnie się Ciebie czyta :)

    PS Na koniec, zanim komentarz zrobi się dłuższy niż wpis: Smerfuś, zanim wyjechał szusować po kamienistych stokach Szczyrku, przyznał niechcący, że to Ty wygrałeś tamtą partię Wormsów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczynałem sie wkrecać w log Grabarza dopóki nie przeczytałem o tych wormsach:P
    Idź na masaż to:
    1) do temperatury szybciej przywykniesz
    2) hotties counter going up...i nie tylko
    3) a miał ktoś większy biceps niz Kalin?

    OdpowiedzUsuń
  3. eeeeee tej trójki to miało nie być:)
    ale w sumie jak spotkasz na masażu kogoś z taka łapą to uciekaj!:) szczególnie jak bedzie to kobieta

    OdpowiedzUsuń
  4. Marta: tu nie ma Lidli, Liderprajsow ani Biedronek. a przynajmniej zadnej jeszcze nie zlokalizowalismy

    Jan: sprawy rodzinne bede staral sie zalatwiac poza blogiem, zeby Ci nie psuc nastroju ;P
    a pytanie o biceps jest nie na miejscu, bo dobrze wiesz,ze to nie jest mozliwe!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, ok, będzie już bez takich, przepraszam :)

    OdpowiedzUsuń